Otworzyłam
jedno oko, potem drugie i poraziło mnie ostre światło. Zamrugałam kilka razy,
aż mój obraz stał się normalny i ujrzałam zielone ściany. Zdenerwowana natychmiast
podparłam się na łokciach, ale od razu opadłam, ponieważ byłam podpięta do
jakiegoś urządzenia. Prawą ręką zaczęłam macać miejsce obok i poczułam kogoś
włosy. Przestraszona krzyknęłam powodując, że śpiąca osoba spadła z krzesła.
-
Chanel, córciu – powiedział zestresowany ojciec.
-
Tato co się stało? Dlaczego tu jestem? Gdzie jest Harry? – miałam tysiące pytań,
ale najważniejsze z nich dotyczyło bruneta.
-
Spokojnie, pójdę po lekarza – powiedział speszony wychodząc z sali. Nie minęła
chwila, a zza drzwi wyłoniły się cztery głowy.
-
Cześć, księżniczko – powiedzieli równo.
Gestem ręki pokazałam im, że mają wejść głębiej, ale oni zaprzeczyli mówiąc, że
w sali może być tylko jeden odwiedzający.
-
Dzień dobry – powiedział wchodzący pan
doktor.
-
Witam – przywitałam się z nim grzecznie, zamykając oczy, czując jak napływa do
nich jeszcze więcej łez.
-
Chanel, nie mamy do ciebie dobrych wiadomości – zaczął. – Dzisiejsza noc będzie decydująca –
powiedział po chwilowej pauzie.
-
Jak to decydująca, przecież czuję się dobrze? – powiedziałam.
-
Nie czujesz bólu, ponieważ dostałaś dużą dawkę leków. Przykro mi – powiedział.
Z
perspektywy Harrego
Włóczę
się po mieście już kilka godzin i myślę. Cokolwiek bym nie zrobił, wszystko
przypomina mi Chanel i to jak bardzo ją kocham. Nawet jestem gotowy zostać
dawcą. Mimo, że nie mogę.
W
dzieciństwie dużo chorowałem i lekarz coś tam wspominał, że lepiej abym nie
dawał lub sprzedawał swoich narządów, bo nie zostaną przyjęte przez organizm.
Nawet
nie wiem, kiedy znalazłem się pod szpitalem. Nikt nie zaborni mi pożegnać się z
Chanel – powiedziałem sam do siebie, idąc do wejścia. Przekraczając próg
otwieranych drzwi, poczułem fale uderzającego ciepła, spowodowaną wysoką
temperaturą w środku.
-
Dzień dobry – przywitałem się ze starszą kobietą siedzącą za ladą.
-
Dzień dobry – odpowiedziała z uśmiechem.
-
W jakiej sali leży Chanel Brown? – zapytałam zagryzając wargę.
-
Windom na drugie piętro, sala 13 – odpowiedziała, na co jej grzecznie
podziękowałem i ruszyłem biegiem w stronę windy. Niestety to jest szpital i
była ona cała zajęta, więc zdecydowałem się pobiec po schodach. Wbiegłem na
samą górę, potykając się o własne nogi, a ręce drżały mi jak galaretka. Czym ja
się tak denerwuje? Może dlatego, że nigdy tak na prawdę nie byłem zakochany? Zawsze
dziewczyny pchały się do łóżka - co nie
bardzo mi przeszkadzało. Nigdy nie zostawały dużej niż dwa dni, a może to ja je
wywalałem? Odezwał się ten wredny głos odbijający się echem w mojej głowie. Prawą ręką przeczesałem grzywkę
i podniosłem wzrok. Z oddali zauważyłem sylwetkę Browna. Cholera!
-
Co ty tu kurwa robisz? – wydarł się na mnie, gdy tylko podszedłem bliżej.
-
Yy stoję? – zapytałem.
-To,
że stoisz to widzę! – krzyknął oburzony, wymachując rękami do góry.
-Weź
wyluzuj – powiedziałem rozglądając się na około. Nigdzie nie było chłopaków.
-Wyluzuj?
Moja córka przez ciebie umiera – powiedział, a ja zdębiałem. Wiedziałem, że po
tym wydarzeniu w parku jest źle, ale chyba nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo.
-
Idę do niej – powiedziałem robiąc krok w przód, żeby ujrzeć Chanel, która się z kimś całowała.
Z
KIM ONA SIĘ CAŁOWUJE?! Zdenerwowany pchnąłem ciężkie przezroczyste drzwi i niczym ninja
wpadłem do pomieszczenia.
-
Co wy robicie? –zapytałem wściekły. Nie, nie wściekły – wkurwiony, na co para
automatycznie od siebie odskoczyła.
-
Zaaayn? – przeciągnąłem, gdy zobaczyłem
mulata z tym głupim uśmiechem na
twarzy. Automatycznie podszedłem bliżej niego i
przywaliłem mu w nos. Nie będzie mi się tu szczerzył, kiedy ja cierpię.
-
Co ty wyprawiasz Harry? – zapytała,
spanikowana brunetka.
-
Jesteś dziwką! Puszczasz się z każdym! Jeszcze dzisiaj całowałaś się ze mną, a
teraz z Zaynem? Laska, weź się ogarnij! – kierowało mną tyle emocji. Zapomniałem
o tym, że ona w każdej chwili może umrzeć. Zresztą to nie usprawiedliwia ją do tego, aby
bawić się moimi uczuciami.
-
Harry, uspokój się – wtrącił się Zayn, gdy Chanel zaczęła płakać.
-
Jak mam się uspokoić, jak ja ją kocham? Jak mi zależy? – wymieniałem.
-
To przez ciebie umieram! – powiedziała szlochając ,a ja zaniemówiłem.
-
Możesz wyjść? Chcę ostatnie chwile życia
spędzić z Zaynem – powiedziała, a ja poczułem mocne ukucie w sercu. Nie miałem
zamiaru stać tam jak głupek i się kłócić, dlatego opuściłem to pomieszczenie.
Przechodząc obok Browna widziałem z jaką wyższością się na mnie patrzy, ale zignorowałem
to! Chciałem jak najszybciej wyjść z tego
pierdolonego szpitala. Nawet nie wiem, kiedy wyciągnęłam mój telefon i
zadzwoniłem do Gemmy.
-
Harry, gdzie jesteście? – zapytała zdenerwowana.
-
W szpitalu – powiedziałem.
-
Co? Jak to w szpitalu? – zdziwiła się.
-
Mogłabyś po mnie przyjechać? – zapytałem.
-
Gdzie jesteś?
-
Na Long Street – powiedziałem ,po czym nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Obok mnie
przechodziło kilkanaście osób, każde zajęte sobą i swoimi problemami.
Obserwowałem każdy ich ruch, a do moich
oczu zaczęło napływać coraz więcej łez. Zraniłem ją.
Moje
rozmyślenia przerwała dźwięk telefonu. Niechętnie spojrzałem na ekran – Gemma.
-
Halo? –zapytałem.
-
Długo będziesz jeszcze tak stał? – zaśmiała się do słuchawki, a ja dopiero
wtedy otrzeźwiałem.
Zakończyłem
połączenie i wolnym krokiem ruszyłem do
samochodu brunetki.
Z
perspektywy Chanel
Gdy
Harry posłuchał mojej prośby i wyszedł, po moich policzkach zaczęło spływać
coraz więcej łez.
-
Proszę, nie płacz – Zayn chwycił moją lodowatą dłoń.
-Nareszcie
poszedł – do Sali, jak gdyby nigdy nic wszedł mój ojczulek. Nienawidzę go!
-On
powiedział, że mnie kocha! Rozumiesz?! – wydarłam się.
-Chanel,
nie bądź głupia. On takich dziewczyn ma na pęczki – zadrwił, a z moich oczu
poleciało jeszcze więcej łez.
-
WYJDŹ! – krzyknęłam w jego stronę. Prawda była taka, że kocham Harrego i nie pozwolę go obrażać. Chociaż dziś zabolały mnie jego słowa.
Przecież jeszcze nigdy z nikim nie współżyłam. Jak mógł mnie nazwać puszczalską?
-
Kochasz go – stwierdził mulat. Co ja miałam mu odpowiedzieć? Tak, kocham tego idiotę?
-
Może, nie potrzebie udawaliśmy ten pocałunek? - zapytał, spuszczając wzrok.
-
Wiesz dobrze, że to był pomysł mojego ojca – wyszeptałam , podciągając nogi pod
podbródek . On nic nie powiedział tylko wstał.
-
Nie będę siedział tak bezczynnie, patrząc jak się wykańczacie – powiedział i
wyszedł. Co on chce zrobić?
Spanikowana,
natychmiastowo zeskoczyłam ze szpitalnego łóżka i chciałam do niego podbiec,
ale przed samymi drzwiami zakręciło mi się w głowie i widziałam ciemność.
*
-
Przykro mi, ale jeśli Chanel nie obudzi się ze śpiączki, umrze – usłyszałam
dobrze znany mi głos doktora. Tylko dlaczego go nie widzę? Za wszelką cenę
próbowałam podnieść powieki, ale bez
skutku. Nie mam siły.
-
Jak to? - usłyszałam łamiący się głos mojego ojca.
-
Przykro mi – powiedział, a do moich uszów dobiegł dźwięk zamykających się drzwi. Chyba wyszedł.
Po
chwilowej ciszy usłyszałam jak ojciec siada obok mnie i chwyta mnie za rękę.
Czy to jest normalne, że słyszę i czuję,
ale nic nie widzę? Czy tak ma być?
Nagle
nastała cisza, a obraz zamazał się, po czym uwidocznił.
W dużej sali baletowej na środku, rozciągała się małą dziewczynka. Każdy
jej ruch był precyzyjny i doskonały. Za chwilę zza lady pojawiła się następna
postać. Kobieta w średnim wieku, uczesana w perfekcyjnego koka, ubrana w czarny
strój i białe rajstopy, podeszła do małej dziewczynki i przygniotła jej palce u
stóp do podłogi. Sposób w jaki to zrobiła wywołało u mnie duży szok. Jak gdyby
nigdy nic całym ciężarem swojego drobnego ciała usiadła na jej stopy, a na
twarz dziewczynki wkradł się grymas. Po
bladej wychudzonej twarzy zaczęły spływać łzy, na co została spoliczkowana
przez siedzącą na jej stopach kobietę.
Dopiero
po chwili dotarło do mnie to, że tą dziewczynką jestem ja. Od dziecka powtarzano
mi, że mam być najlepsza, a tak wyglądały lekcje baletu.
Do
tego te okropnie jedzenie. Cały czas jakieś warzywa lub głodówki, po to aby
zmieścić się w stroje. Nie mogłam bawić się jak normalne dzieci na dworze czy lalkami Barbie, tylko całe
godziny przesiadywałam w tej sali -
ćwicząc. Jednym zdaniem spędziłam tu ½ część mojego życia.
-
Jesteś do bani - z ust kobiety wydobyły się te okrutne słowa, które rozmazały
mi obraz.
Z
perspektywy Zayna
Zastanawiałem
się, gdzie mogę zastać Harrego. Może pojechał do Gemmy. Długo nie myśląc, to właśnie
tam postanowiłem pojechać.
Gdy
znalazłem się przed dużymi drzwiami energicznie zapukałem i czekałem aż ktoś raczy
otworzyć mi te głupie drzwi.
-
Idę – usłyszałem znudzony głos Stylesa.
-
Co ty tu kurwa robisz? - warknął na mnie.
-
Idziemy – chwyciłem jego dłoń, za co automatycznie dostałem w twarz.
-
Nigdzie z tobą nie idę skurwysynie – rzucił od razu.
-
KURWA ONA UMIERA W TYM MOMENCIE, A JA NIE BĘDĘ SIĘ Z TOBĄ CACKAŁ!
–wykrzyknąłem.
-
To nie zmienia faktu, że się z nią lizałeś – powiedział z obrzydzeniem.
-
Nie lizałem się z nią! To jej ojciec tak kazał. Dostał sms od recepcjonistki, że
idziesz i według planu wszedłem do sali Chanel i udawaliśmy pocałunek sceniczny
– wyjaśniłem na jednym wdechu.
-Zabije
sukinsyna! – powiedział idąc w stronę mojego auta. -Pośpiesz się ! – krzyknął
otwierając drzwi od strony pasażera.
Z
perspektywy Harrego
Jechaliśmy
jak na mnie za wolno.
-
Pośpiesz się! – krzyknąłem na niego.
-
Nie widzisz, że jest korek? Jak mam ich ominąć? – zapytał wściekły Zayn.
-
Dobra, wychodzę – powiedziałem odpinając pas. Z tego co dobrze się orientowałem,
byliśmy już niedaleko szpitala. Nic się nie stanie, jeśli pobiegnę.
-Uważaj!
– krzyknęła jakaś staruszka, gdy elegancko ją ominąłem. Wiedziałem, że nie mogę
przestać biec. Chanel umiera, chcę przy niej być.
Gdy
znalazłem się na tej ulicy, gdzie znajduje się szpital jak na złość zatrzymała
mnie
fanka. Nie mogłem jej tak zostawić. To dzięki niej jestem sławny.
Jak
najszybciej umiałem zapozowałem z nią do zdjęcia i podpisałam kilka kartek z
moim zdjęciem oraz zamieniłem dwa czy
kilka zdań, nie ważne.
Przekraczając futrynę otwieranych drzwi, byłem cały zdyszany.
Gdy unormowałem oddech, posłałem groźne spojrzenie tej samej recepcjonistce i
schodami znowu pobiegłem na samą górę.
Jeden,
drugi, trzeci – zacząłem liczyć każde stopnie, aby nie myśleć tylko o tym, że
nigdy nie zobaczę już Chanel.
-
Harry – powiedział zapłakany Niall, na
co wszyscy przenieśli wzrok na mnie. Boże, proszę! Nich ona żyje, a blondyn płacze
ze szczęścia.
-
Gdzie Chanel? – zapytałam od razu.
-
Ona nie.. żyje – powiedział zapłakany Louis, a ja przystanąłem na środku jak
taki kołek. Spóźniłem się.
-Ja
kto? – mój głos się załamał, a po twarzy zaczęły ciurkiem spływać łzy.
-
Zgon oficjalnie został ogłoszony godzinę temu –
dokładnie wtedy, gdy siedziałem nad jej zdjęciem i płakałem.
-To
twoja wina! – krzyknął Brown. Dzięki. Tego jeszcze mi brakowało, dobij mnie
jeszcze bardziej. Właśnie straciłem miłość mojego życia.
-Proszę
nikogo nie obwiniać winą. Panie Styles mam coś dla pana – powiedział doktor i
podał mi białą kopertę. Niepewnie sięgnąłem po nią.
-Chanel
dała mi to dzisiaj – powiedział, po czym poszedł do swojego gabinetu.
Zdenerwowany usiadałem na jedno z plastikowych krzeseł. Serce w trybie natychmiastowym
znalazło się w gardle, a żołądek skurczył się trzy razy.
Delikatnie
zacząłem rozdzierać kopertę, aby dostać
się do kartki.
Harry,
wiem, że są to moje ostatnie chwile, dlatego piszę ten list do ciebie, aby powiedzieć Ci, że kocham cię. Pomimo tego, że nasza znajomość nie zaczęła się kolorowo. Wiedz, że każda minuta z tobą powodowała, że moje serce biło coraz mocniej i szybciej. W mojej pamięci zostanie każda sekunda, minuta oraz dzień spędzony w twoim towarzystwie, ale do sedna. Nie miałam w sobie tyle odwagi, aby
powiedzieć Ci tych dwóch prostych słów. Kocham cię.
Wiem, że jestem tchórzem pisząc ci to w liście, ale powinieneś o tym wiedzieć nawet jeśli umrę, że jestem w tobie po uszy zakochana .. Pamiętaj za każdym razem, gdy wiatr będzie wiał w twoje włosy to będę ja bawiąca się twoimi bujnymi lokami a, gdy zaświeci słońce, będę na ciebie patrzeć i się uśmiechać. Przede wszystkim pamiętaj, że zawsze będę obok Ciebie. Będę patrzeć z góry jak twoje życie będzie dalej biegło, jak założysz rodzinę ze swoją piękną żoną, która będzie kochała Cię jeszcze mocniej ode mnie. Zasługujesz na szczęście i znajdziesz je tylko nie załamuj się! Nie próbuj popełniać samobójstwa!
Wiem, że moje zdania są bezsensu, ale kieruje mną tyle emocji, że nie potrawie splatać myśli, aby ułożyć coś lepszego.
Kocham Cię na zawsze
Chanel
Przeczytałem
ten list pięćdziesiąt razy, po czym rozryczałem się jak małe dziecko.
Nigdy
nie będę szczęśliwy. Nigdy.
************************************************************8
Tak
na początek dania !♥
Przepraszam ,że Chanel nie przeżyła . Zastanawiałam się dosyć długo nad jej życiem , ale to by było nie realne . Jeszcze raz przepraszam .
Z całego serce dziękuje wszystkim , którzy czytali moje bazgroły !!!! Jesteście zajebiście ILY !! ♥♥
*
Całego
bloga dedykuje jednej osobie .
(
Pisałam z tobą na twitterze, ale nie mogę znaleźć twojej nazwy)
Wiedz
,że trzymam za Ciebie kciuku w dalszej walce o zdrowie ! I Love u .
*
Zapraszam na mojego nowego bloga ! :’) (Są 3 rozdziały +zwiastum )
Historia
o dziewczynie , która całe życie była otyła gdy zmotywowała się przejść na
bardzo drastyczną dietę w jej głowie narodził się wstręt do jedzenia
(anoreksja)
W
dzień , w którym została zgwałcona
wybiegła do parku , a tam ujrzała zabójstwo przez najniebezpieczniejszego
człowieka Louisa Tomlinsona– porywczego , aroganckiego dupka
.
Jak jej życie się potoczy dalej ? Czy Aria wyjdzie z Anoreksji ? Jak zareaguje Louis ?
Zapraszam
http://zapsuta-dusza.blogspot.com/
* Podziękowania dla Patrycji , ktróa bardzo mi pomogła !xoxo
* Podziękowania dla Patrycji , ktróa bardzo mi pomogła !xoxo
No
to ten Wesołych Świąt kochane dużo prezentów od Gwiazdora i w ogóle :>♥♥
Żegnajcie
. :*
Mr.MilovV